Krakowowi w galopującym tempie ubywa przestrzeni zielonych. Te, które jeszcze pozostały niezabudowane, stanowią łakomy kąsek dla deweloperów.
Pomiędzy ulicami: Janusza Kusocińskiego, Jana Brożka i Borsuczą, rozciągają się tereny zielone otaczające koryto Wilgi. To malownicze miejsce: wysokie skarpy nad wijącą się rzeką dają możliwość atrakcyjnego ukształtowania tutejszego krajobrazu, nie brakuje też polanek pomiędzy starymi drzewami, które w sposób naturalny stały się punktami wypoczynku okolicznych mieszkańców.
Niestety nie brak też osób, które tego terenu, w jego obecnym kształcie, nie potrafią docenić: dzikie wysypiska wzdłuż wydeptanych ścieżek czy ślady libacji alkoholowych to opozycja dla spokojnych spacerowiczów, który z psami i dziećmi chętnie przemierzają ów zakątek.
To ostatnie zielone miejsce w tej okolicy. Na wolnych dotychczas działkach w rejonie pobliskich ulic Lipińskiego, Miłkowskiego czy Ruczaj trwają wielkie budowy. Deweloperzy wznoszą kolejne bloki, jeden przy drugim ciasno grodząc przestrzeń budynkami. Już w 2008 roku stanowiło to zmartwienie dla mieszkańców, ale wówczas udało się odwieść radnych od wydania zgody na zabudowę terenu określanego mianem „Borsucza II”.
-To korytarz ekologiczny pełniący funkcję kanału wentylacyjnego miasta – tłumaczył wtedy ekolog Mariusz Waszkiewicz. Niemniej groźba zabudowania obszaru wzdłuż Wilgi na wysokości ul. Kusocińskiego wciąż istnieje. Część tych terenów należy bowiem do deweloperów, którzy – jak sądzą mieszkańcy – nie zaniechają nowych prób uzyskania zgody na wzniesienie kolejnych bloków. -Przyhamował ich kryzys, ale widzę, że w ostatnim czasie otwarto nowe place budowy, tutaj, niedaleko – mówi Stanisław Jankowski, mieszkaniec ulicy Borsuczej, wskazując na dźwigi widoczne od strony ul. Miłkowskiego. -Martwię się, że znowu trzeba będzie walczyć o tę zieleń – dodaje.
Paweł Kwieciński
Zdjęcia: Mateusz Zwoliński
Leave a Reply