Niewiele jest w Krakowie miejsc tak charakterystycznych i zarazem tak skrytych przed oczami ludzi jak klasztor kamedułów na Bielanach. Ile razy zastanawialiście się, co jest za tym murem?
Takich klasztorów jest zaledwie dziewięć na całym świecie. Krakowski, którego charakterystyczna sylwetka wznosi się na szczycie Srebrnej Góry, jest jednym z nich. Mowa oczywiście o klasztorze kamedułów, na który składają się: zabytkowy Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny oraz erem oo. kamedułów. Ów obiekt zlokalizowany przy Alei Konarowej 1, w sercu Lasu Wolskiego jest zarazem jednym z najbardziej wyrazistych miejsc na terenie miasta, a jednocześnie niedostępnym, tajemniczym. Okalają go wysokie mury, które skrywają klasztorne życie przed oczami przybyszów. Łatwiej przedostać się za nie mężczyznom, kobiety mogą tego zaszczytu dostąpić jedynie 12 razy w roku. Co można za nimi zobaczyć?
Kamedułów do Krakowa sprowadził w roku 1603 Mikołaj Wolski, marszałek wielki koronny, z zamierzeniem urzeczywistnienia pierwszego eremu kamedulskiego w Polsce. Początkowo zakonnicy osiedli w Bodzowie, lecz Wolski poszukiwał dla nich lepszego miejsca, w którym mogliby zamieszkać. W tym celu nabył Bielany od Sebastiana Lubomirskiego, który początkowo niechętny, zgodził się zapisać górę i wieś zakonnikom za sprawą pobożnej żony Anny z Branickich. Wolski zrewanżował się za ten gest srebrnymi naczyniami używanymi w trakcie uczty, podczas której zawarto porozumienie – stąd zachowana do dziś nazwa miejsca: Srebrna Góra.
Budowa całego założenia trwała wiele lat, w roku 1630 zmarł marszałek, nie doczekawszy jej ostatecznego ukończenia, jednak gorliwie nadzorował prace od chwili ich rozpoczęcia, a kształt obiektu odpowiada w dużej mierze wytycznym fundatora. Jako pierwszy został zbudowany erem, a w latach 1605 – 1609 stanęły pierwsze domki pustelnicze. Każdy z nich stał się mieszkaniem dla jednego zakonnika. W wapiennej skale wydrążono głęboką na 70 metrów studnię, wzniesiono zabudowania gospodarcze i dopiero, gdy te były gotowe, przystąpiono – w roku 1610, do budowy kościoła. Całość założenia otoczona była i jest do dziś lasem oraz ogrodami i przestrzeniami podzielonymi na małe ogródki sąsiadujące z domkami pustelników.
Sam kościół, wpisany na listę zabytków w 1973 roku, jest obiektem wzorowanym na podobnych budowlach włoskich. Jego budowa została sfinalizowana pod okiem architekta z Italii. Andrea Spezza przejął kierownictwo budowy po Walentym von Säbisch. Architektoniczna klasa widoczna jest do dziś, dostrzeże ją nawet laik: przestronne, jasne wnętrze kościoła robi ogromne wrażenie. Uzupełniają je kaplice połączone wąskimi przejściami, których ściany pełne są barokowych obrazów. W krypcie przy wejściu spoczywa fundator Mikołaj Wolski, poświęcono mu manierystyczne epitafium. Miejscem szczególnie zajmującym, a co istotne – udostępnionym zwiedzającym jest zlokalizowana w zabudowaniach klasztornych sala akustyczna nazywana też” komnatą szeptów”. Słowa wyszeptane w jednym jej narożniku, słychać wyraźnie w drugim. W podziemiach prezbiterium znajduje się kaplica oraz krypta, w której murach na 100 lat zamurowywane są doczesne szczątki zmarłych zakonników, które potem po ekshumacji są przenoszone do zbiorowego grobowca. Od strony północnej do prezbiterium przylega kapitularz z licznymi malowidłami, a od strony południowej równie pięknie wyposażona zakrystia. Część z tych miejsc zwiedzający mają szansę zobaczyć – ale nie wszystkie.
Klasztor kamedułów to nie muzeum, tutaj, z dala od oczu ciekawskich, a blisko Boga, na co dzień toczy się życie. Dzień w klasztorze zaczyna się bladym świtem, bo już o 3:30. Żyjący w pustelniczych domkach mnisi związani są regułą milczenia. Przywdziewają białe habity z kapturem, szkaplerzem i płóciennym pasem. Spotykają się jedynie podczas mszy świętej, modlitw i kilku posiłków w ciągu roku spożywanych wspólnie w refektarzu. Praca, modlitwa, lektura, kontemplacja, pokuta, post, samotność, zachowywanie milczenia, mają służyć pełnemu zjednoczeniu z Bogiem i wyznaczają ich codzienność. O jej wyjątkowości przekona się każdy, kto przekroczy bramy klasztoru. Pozwalają one doświadczyć wrażenia symbolicznego przejścia pomiędzy dwoma różnymi światami: naszym – pełnym pośpiechu, wyzwań, rywalizacji i światem kamedułów, gdzie kontemplacyjna atmosfera jest natychmiast odczuwalna. Już sam dziedziniec przed klasztorną furtą pozwala zakosztować tej atmosfery. Dostępny bez ograniczeń, dla każdego o każdej porze pozwala zaznać wyciszenia pod rozłożystymi kasztanami, gdzie usytuowano drewniane ławeczki. Choćby krótka chwila spędzona w tym miejscu pozwala oderwać się od codzienności.
Klasztor szczególnie pięknie wygląda nocą. Iluminowany, jest doskonale widoczny nawet z bardzo daleka. Wita u bram Krakowa podróżnych przybywających z zachodniej strony. Na jego wieżach świecą się czerwone światła, co związane jest z usytuowaniem w niewielkiej odległości od lotniska w Balicach i chociaż znalazły się tam ze względów bezpieczeństwa to tworzą także klimat i znakomicie wpisały się w nocny pejzaż Pasma Sowińca. Letnią nocą można spędzić długie godziny na podziwianiu tego widoku: przynosi upragniony spokój. Sięgało po niego wielu – kościół i klasztor wizytowali królowie i inne zacne osobistości. W sierpniu 2002 roku zawitał tu Jan Paweł II, który powiedział: „Krakowianie, czy wiecie, dzięki komu Wasze miasto stoi bezpieczne i nienaruszone przez tyle stuleci? To kameduli są waszym piorunochronem.” Warto pamiętać o tej wskazówce.
Tomasz Orwid
zdjęcia: Piotr Kędzierski
Skomentuj